1/23/2013

Notka 2


Ze snu wyrwał mnie o 8 mój budzik. Oddał bym wszystko za jeszcze jedną, dodatkową, godzinę snu. Z niewyspania nie dociera do mnie nawet to, że spóźniłem się do pracy. No cóż, mam zaległy urlop, więc co mi szkodzi. Nawet jeśli by mnie wyrzucili, to jest masa innych stanowisk do wzięcia. Po dziesięciu minutach w miarę kontaktowałem. Leżąc w łóżku zastanawiałem się nad dzisiejszym spotkaniem z mą nieznajomą. Cóż… to się okaże dopiero o 23. Pomyślałem „pora wstać”, ale miałem takiego lenia, że zrobiłem dopiero po godzinie wylegiwania. Jak każdy inny normalny człowiek, swoje pierwsze kroki skierowałem do łazienki, gdzie wziąłem prysznic. Niestety… brak ciepłej wody… Szlak by to! No, ale cudem by było gdyby tylko na tym się skończyło. Brak ręcznika… ooo taaaak… Nie ma nic lepszego jak zimny prysznic i brak możliwości wytarcia się. Dobrze, że mieszkam sam, bo nie wypadało by wyjść nago z łazienki. Nawet mieszkając samemu dziwnie się czułem to robią, ale co zrobić… głupota boli. Po wytarciu się i ubraniu pora na śniadanie. W kuchni był zapas jedzenia… wczoraj robiłem zakupy. Dorwałem parówki ugotowałem je i zacząłem jeść, ale poranek bez muzyki to poranek stracony, więc postanowiłem włączyć coś sobie, by umilić ten czas podczas jedzenia. Przeglądając piosenki zatrzymałem się na moich ulubionych i dla mnie najlepszych piosenkach Three Days Grace. Akurat leciało „The High Road”, kiedy skończyłem jeść i zacząłem zmywać, ale przerwało mi pukanie do drzwi. Musiałem je otworzyć, zza okna zobaczyłem samochód firmy UPS… to był kurier… „W sumie nawet dobrze, że nie poszedłem do roboty”, pomyślałem. Otworzyłem, odebrałem paczkę, lecz nie otwierałem jej. Nie chciało mi się. Do około dwunastej siedziałem przed monitorem komputera, Nie miałem najmniejszego pojęcia co ze sobą zrobić, a do 23 jest jeszcze kupa czasu. Postanowiłem odejść od komputera i wyjść z moim psem Rex’em. O nim jeszcze nie pisałem… To czarny podpalany owczarek niemiecki, uwielbia przebywać w salonie i tam też ma swoje spanie. To bardzo mądre psisko, jeszcze nigdy nie zostawił mi niespodzianki, podczas gdy ja byłem w pracy. Na wakacje zabieram go ze sobą, by mógł zobaczyć kawałek świata. Lubię podróże, a najbardziej góry… polskie góry, a pies chyba także, ponieważ z miłą chęcią wychodzi na szlak, aby mi potowarzyszyć. Dobra, a wracając do tematu. Zawołałem go, lecz nie przebiegł jak zawsze, prawdopodobnie spał. Poszedłem, więc do salonu i tak jak myślałem, drzemał sobie w najlepsze. Zacząłem go głaskać, a on otworzył oczy patrząc na mnie. Powiedziałem do niego „Chodź Rex, idziemy na spacer”. Pies wstał i podbiegł do drzwi, ja w tym czasie poszedłem po smycz i kaganiec. Założyłem mu wcześniej wspomniane rzeczy i wyszliśmy. Błąkaliśmy się po mieście dość długo, oczywiście nie omijając parku, polnych dróżek i lasu do którego owe dróżki wiodły. Szedłem za psem patrząc jak beztrosko hasa po koleinach za miastem. Tego mi było trzeba, wyrwać się z biura, odejść od kółka i pooddychać świeżym powietrzem łącząc się w ten sposób z naturą. Błogi stan przerwał telefon od szefa, któremu nie spodobała się ta nieobecność. Po wytłumaczeniu i dostaniu nagany odetchnąłem z ulgą, że zachowam tą ciepłą posadkę. Nawet nie spojrzałem na zegarek podczas spaceru, nawet nie zerkałem jak zadzwonił telefon, dopiero gdy pies zaczął kierować nas w stronę domu zobaczyłem na wyświetlaczu telefonu czwartą popołudniu, no wiec po może pół godziny wolnego marszu znaleźliśmy się u progu drzwi do mieszkania. Kiedy tylko otworzyłem je i spuściłem psa ze smyczy, ten od razu znikną w kuchni, słychać było tylko chlupot wody. Ja o dziwo nie byłem głodny, ani spragniony, lecz cholernie zmęczony. Położyłem się na kanapie w salonie i zamknąłem oczy. Leżąc poczułem jak pies kładzie się obok mnie, ale bardziej w nogach. Kto ma psa, ten wie jakie to miłe uczucie, gdy jego pupil dba w taki sposób o jego bezpieczeństwo. Dzięki temu znalazłem się w objęciach Morfeusza. Spałem nieruchomo przez tylko cztery godziny w dzień… smutne, ale chciałem, żeby ten czas jakoś strzelił i mi się to udało. Po doprowadzeniu się po raz drugi dziś do porządku, czyli przemyłem twarz, zjadłem, wyperfumowałem i spojrzałem na zegarek. Jakimś cudem przeżyłem ten dzień pełen ekscytacji i paradoksalnie emocje się nasiliły. Zegarek wskazywał wpół do jedenastej, tak więc wyszedłem w kierunku wczorajszej mety. Szedłem dość szybko, a dochodząc do miejsca spotkania zauważyłem przede mną dwie osoby. Pierwsza osoba to był zdecydowanie mężczyzna, a druga, chyba kobieta… siedziała na wózku inwalidzkim. Dostrzegli mnie bo zaczęli patrzeć w moją stronę, zszokowany szedłem przed siebie… „tak to ona”- pomyślałem, i gdy tylko podszedłem do nich ona zagadała:
- Ooooo… Jest nasz słodziak – uśmiechnęła się po czym dodała – To jest Tomek, a Ty jak masz na imię?
- Mike – odpowiedziałem i podałem rękę Tomkowi i nieznajomej.
- Oh! Wybacz za moje maniery, Agata jestem. Przepraszam mi za tą porę, ale to rozmowa nie w środku dnia
- Właśnie, przyszliśmy tu w interesach,  nie na pogaduszki. Mogę się dowiedzieć o co chodzi? – próbowałem udawać stanowczego i pewnego siebie… tak naprawdę bałem się tego co odpowie.
- Tak. Racja. Otóż chciałabym, abyś ścigał się w naszej drużynie.
- Jak to drużynie? O czym Ty mówisz? – wyczekując odpowiedzi, schowałem ręce do kieszeni.
-  Nie wiem czy wiesz, ale w naszym mieście i okolicach organizowane są legalne i te nie do końca legalne wyścigi. Są to niestety drużynowe wyścigi i potrzeba trzech członków. Chcę, abyś jeździł dla nas
- Ale dlaczego akurat o to prosisz?
- Zajmiesz miejsce Mariusza – wtrącił się Tomek, po czym dodał – Długa historie, kiedy indziej Ci o tym powiemy
- No ok… ale skąd wiedzieliście, że wczoraj będę akurat tu?
- To miasto monitorowane bystrzachu – powiedziała Aga.
- Obserwowaliśmy Cie od dłuższego czasu. Nieźle jeździsz. Dasz rade w prawdziwym wyścigu? – dodał Tomek
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Wczoraj był pi…
- Tak, tak, tak… wiemy, że pierwszy, ale nie ostatni mam nadzieje – przerwała mi Agata
- Dajcie mi czas do jutra, odezwę się jak tylko podejmę decyzje
- Okej. Masz tu numer – Tomek wyciągną rękę trzymając w niej kartkę
Wziąłem kartkę i pożegnaliśmy się. Rozeszliśmy się w swoje strony. Ja do domu, a oni to nie wiem, gdzie. Jedno jest pewne… czeka mnie długa noc.
 Mike
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I oddaje w wasze ręce kolejną notkę. Tym razem bardziej obszerną. Szkoda, że tylko kilka osób go czyta, ale mam nadzieje, że liczba się zmieni na większą, pojawią się komentarze i pierwsze opinie. Kolejna notka może w sobotę hmmm...? Trzymajcie się ludzie. Strzałka!
Konrad

1/20/2013

Notka 1


Jest jedna z chłodnych nocy stycznia. Mimo późnej godziny dzięki śniegowi jest dość jasno. Moje Porsche jest jak z filmu. Czarna 911'stka... Na karoserii odbija sie blask pomarańczowych świateł. Cisza, spokój i zero ruchu. Konie pod maska tylko czekają na galop przez ulice, przez dwu kilometrowy prosty odcinek asfaltu, na którym wszystko sie może zdarzyć. Rozglądając się sie za policja, która mogłaby siąść mi na ogon, podjeżdżam do świateł. Trafiłem na czerwone, aby ruszyć jak w wyścigu. Poprawiam rękawiczki i zaczynam gazować. Dostrzegam zbliżający sie wóz... Czerwone Ferrari, metaliczny kolor i przyciemniane szyby. Koleś nie stad, to widać, tutaj na żółtych blachach nie spotkałem żadnego auta. Nie jestem pewny, co to za model, ale dźwięk silnika sprawia mnie o dreszcze. Tak sie zapatrzylem, ze przegapiłem zielone. Ferrari nie staje za mną... Jak by chciało mnie wyprzedzić, lecz staje równolegle ze mną? Otwieram okno i spoglądam katem oka na prawa szybę tego krwistego cacka... Szyba opada w dół. A za nią... Kobieta... Piękna brunetka o kręconych włosach. Zatkało mnie i nie miąłem pojęcia, co powiedzieć. Dziewczyna uśmiechnęła się sie i spytała: ·- Hej, słodziaku. Ścigamy sie?
W tym momencie napłynęła do mych żył adrenalina, a może strach? Trudno powiedzieć. Mi sie wydaje ze obydwa odczucia na raz. Chwile zastanawiałem sie, co odpowiedzieć, ale odpowiedziałem: ·- No hej. Do kąd chcesz?
- Zaproponuj cos...
Zachęcającym głosem zmusza mnie do ustalenia trasy naszego małego wyścigu.
- Do drugich świateł. Pasi?
- Jaki dystans to jest?
- Około dwóch kilometrów, a co boisz się sie?
- Nie zdziw sie jak przegrasz... Słodziaku.
Kolejne światła sie zmieniają a my nadal stoimy w jednej linii. Ja prawy, a ona lewy pas. Nagle wystawia dłoń, w której trzyma torbę pieniędzy. Pytam sie jej
- Na co to?
- Żeby było bardziej ciekawie, jeśli wygrasz dostaniesz ta forsę. 5 Tysięcy zielonych.
- A co jeśli przegram?
- Sam zobaczysz po wyścigu...Zadziorny uśmiech na twarzy kobiety oznacza tylko jedno... Upojna noc, albo jakiś podstęp. "Cóż" pomyślałem... Piec tysi piechotą nie chodzi...
- Dobra zgadzam się.
Po mojej akceptacji schowała wystająca dłoń i zamknęła szybę, a mi nie pozostało nic innego jak zrobić to samo i skupić sie na światłach. Czerwone juz sie pali, to oznacza ze za chwile będzie zielone. Czułem sie w tym momencie jak kierowca F1. Nigdy nie ścigałem sie z kimś na pieniądze! W ogóle sie z druga osoba nie ścigałem! Zwykle jeżdżę sam... Na czas... Teraz mam wyścig nie z czasem a z ta, która proponuje mi pieniądze, albo... Tak, jest zielone! Ruszyliśmy obydwoje w jednym tępię, lecz moja czarna Betty po pierwszych 100 metrach była na prowadzeniu. Myślałem, ze wygram, ale nie zdejmowałem nogi z gazu, lecz mimo to moje prowadzenie do pierwszego kilometra było znikome, a po nim... Ferrari mojej koleżanki zostawiło mnie w tyle na dobre 20 metrów. Pozostało mi tylko patrzeć jak czerwone auto sie oddala. Teraz tez mogłem zobaczyć model. To Enzo. Na światła dojechałem drugi. Przegrałem. Przegrałem z kobieta, a co ona zyskała? Tego nie wiem... Zatrzymałem sie przy niej, tak samo jak ona kilka chwil przedtem. Powtórka z rozrywki, czy deja vu? Otwieramy szyby, a koleżanka za Ferrari zagaduje: ·- Widzisz słodziaku? Nie znam strachu
Lekko poirytowany odburkuje
- Taa... To, co chcesz?
- Na pewno nie auta.
Z ulga odpowiadam.
- Oooo dzięki kobieto! A wiec, co chcesz za wygrana?
- Wiesz, co słodziaku? Podobasz się mi sie... Przyjdź tu jutro o tej samej porze... Powtarzam... Przyjdź.
- Okej. Nie ma sprawy
„A więc jutro z nieznajomą. Podoba mi się ten nocny wypad, tylko czego ona ode mnie chce?”- Pomyślałem i odjechałem do domu. Podczas, gdy jechałem dręczyły mnie myśli, co zrobiłem źle, co zrobić by wygrać następnym razem. Nie bałem się o zadarcie z prawem, ponieważ mój przyjaciel pracował w miejscowej komendzie. Nie raz mnie ratował z opresji. Właściwie to zawsze mnie ratuje i mam u niego ogromny dług za to wszystko co dla mnie zrobił. Ul. Miła… moje osiedle… tu jestem bezpieczny. Zaparkowałem w garażu i poszedłem do kuchni zrobić kolacje. Ehhh… przez to wszystko nie zrobiłem zakupów. Dziś byłem ogromnie zabiegany i jeszcze ten wyścig. Cóż, musze nacieszyć się kanapkami. Zrobiłem je, usiadłem przed telewizorem i włączyłem wiadomości. Jest 23:40… Późno… Idę pod prysznic i do wyra. Jak postanowiłem tak zrobiłem i w ten o to sposób przed 1 już spałem. Jestem ciekawy co przyniesie następny dzień… Czuje niepokój…
Mike
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Notka zgodnie z obietnicą :) Podobała się? Kolejna będzie może w środę, może za tydzień... nie mogę teraz nic obiecać. Proszę obserwować bloga. Strzałka! :D
Konrad

1/19/2013

Wprowadzenie

Siemacie ludzie :D Z tej strony Konrad, mam tyle lat ile w nicku (zagadka dla bystrzachów :) ), mieszkam w małej miejscowości na Mazowszu... i to chyba wszystko co powinniście wiedzieć o mnie :). Wcześniej miałem małą styczność z blogami, lecz ten jest pierwszy (chyba) na poważnie. Pisze go z myślą o mojej bardzo dobrej (jak nie najlepszej) przyjaciółce, która ma swojego bloga (lepszego, na którego czytanie gorąco zachęcam) tutaj. Właśnie jej zawdzięczamy pierwszą notkę i prawdopodobnie    kolejne, lecz jeśli czytelników będzie sporo to i notek będzie więcej :). Teraz konkrety... o czym będzie blog... Blog będzie hmmm... właściwie to nie wiem o czym. Notki będą pisane na spontanie, ale będę trzymał się tematyki nielegalnych wyścigów, muzyki i miłości, wszystko będzie opisywane z perspektywy głównego bochatera, Mike'a. Bardzo proszę o komentowanie i udostępnianie na FB i TT, z góry dziękuje. Notka z opowiadaniem będzie jutro (w niedziele) gdzieś o 12... może później... od 12 można już się spodziewać notki. Wszelkie prawdopodobieństwo do osób i wydarzeń jest przypadkowe, lecz jeśli wystąpi serdecznie przepraszam. O treściach erotycznych (jeśli takie wystąpią) będę informował na początku notki. To by było na tyle.  Do zobaczenia jutro. Strzałka! :D
Konrad