11/25/2013

Notka 5

    Po dotarciu na miejsce zobaczyłem auto koleżanki, więc podszedłem i zapukałem w dach. Aga była zaczytana w brukowca, ale gdy tylko usłyszała puknięcia podniosła wzrok i z uśmiechem powiedziała "No nareszcie jesteś. Ile można czekać? Wsiadaj". Odwzajemniłem uśmiech po czym wsiadłem z przodu, zapiąłem pasy i powiedziałem że możemy jechać. Powoli udaliśmy się na skraj miasta, a gdy minęliśmy tablicę informującą koniec terenu zabudowanego Aga zatrzymała się na poboczu. Zapytałem się jej:

- Czemu nie jedziemy dalej?
- Musisz coś dla mnie zrobić - skierowała wzrok na mnie
- Słucham Cie, co mam zrobić?
- W schowku są okulary. Musisz je założyć
- Ale po co? Nie mam wady wzroku - odpowiedziałem jej lekko oburzony
- Spokojnie, to są okulary przeciwsłoneczne, lecz specjalnie zasłonięte od środka byś nic nie widział, rozumiesz?
- No ale po co? - odezwała się też moja gestykulacja rękami
- Jedziemy gdzieś, gdzie nie chcę byś znał drogę. To jedyny warunek, jeśli nie chcesz to zawrócimy się, ale zaszedłeś już daleko. Nie warto marnować tego
- Uhhhh... Dobrze - Patrząc na nią spod byka i kręcąc głową, wyciągnąłem ze schowka okulary, po czym je założyłem
- I jak?
- Super... Nic nie widzę - Oparłem się o fotel, odchyliłem go do tyłu i zamknąłem oczy
- I oto chodziło  -w tym momencie poczułem jej dłoń na moim udzie. Szybko ją zabrała, bo ruszyliśmy.

    Podróż minęła stosunkowo szybko, a dlaczego? Po ponownym włączeniu się do ruchu Aga włączyła muzykę, a dzięki temu zasnąłem. Obudziła mnie po jakimś czasie Agata. Jej ręka po raz kolejny znalazła się na moim udzie, ruszała swoją ręką w lewo i w prawo wprawiając w ten sam ruch moją nogę. W między czasie mówiła "Ej, Mike obudź się. Wstawaj śpiochu". Dopięła swego, podniosłem swoje powieki i zaspanym głosem powiałem:

- Co jest? - przeciągnąłem się, bo było mi okropnie niewygodnie
- Za chwile będziemy na miejscu, możesz już zdjąć okulary
- Oooo... to dobrze,  a gdzie jedzenie? - zdjąłem okulary, a kiedy je zdjąłem uśmiechnąłem się do Agi
- Zjesz, gdy dojedziemy. Słuchaj zadzwoń do Tomka i powiedz mu, że za chwile będziemy, ok? - mówiąc to podała mi swój telefon. Oczywiście zrobiłem to.

    Dotarliśmy na miejsce. Był to drewniany domek w środku lasu, otoczony był wysokim płotem. Jedyną drogę dojazdową blokowała rozsuwana w jedną stronę automatyczna brama. Obok domku stała altanka na samochody, powiedziałbym że to garaż, lecz nie miał nawet ścian, tylko cztery filary a nad nimi dach. Tam też wjechaliśmy. Kolejna sprawa do bardzo mało zieleni, bo większość podwórka stanowiła kostka brukowa. Gdy tylko Aga zaparkowała, Tomek wyszedł z domku. Ja w tym czasie wysiadłem z auta i przywitałem się z nim. Poprosił mnie o pomoc w wyciągnięciu wózka Agaty. Ostrożnie to zrobiliśmy, po czym pomogliśmy koleżance usiąść na wózku. Podziękowała nam. W drodze do mieszkania spytałem się gdzie jesteśmy tak dokładnie, no a Aga zażartowała, że dokładnie to daleko. Weź tu się człowieku dogadaj. No, ale nic, Tomek wpuścił nas jako pierwszych i od razu na wejściu zaimponował mi zapach pieczonego kurczaka. Powiedziałem głośno "uuuu... coś czuje, że będzie wyżerka", przy czym zacierałem ręce. Łazienka jest tu - powiedziała Aga uderzając ręką w drzwi stojące obok niej. Pomyślałem, że wypada umyć dłonie. Tak więc po chwili tam się znalazłem, zrobiłem co miałem zrobić i dołączyłem do reszty, siedzieli w pokoju, który widać było z korytarza. Na środku stał przystrojony w pyszne dania stół, obok były trzy krzesła i jedno wolne miejsce, pod które podjechała brunetka. Siadając zapytałem się, czy ktoś jest tu oprócz nas. Tomek odpowiedział mi, że tak. W trakcie uczty przyszedł czwarty gość. Był to Krystian, na oko dwu metrowy osiłek. Poznaliśmy się i jakoś miną nam czas. Trochę pożartowaliśmy, trochę poopowiadaliśmy o sobie. Dowiedziałem się, że Krystek to brat Tomka, dowiedziałem się także co jest powodem obecnego stanu naszej jedynej kobiety w gronie. Otóż miała poważny wypadek samochodowy. Pijany kierowca zderzył się z nią podczas nocnego powrotu do domu. Poruszyliśmy też kwestie Mariusza. Był to wieloletni kierowca z doświadczeniem, lecz sytuacja rodzinna zmusiła go do opuszczenia kraju i zerwania z czymś co kochał - z wyścigami. Teraz ma dom i rodzinę w Holandii.

    Gdy skończyliśmy jeść, kiedy byłem nawet rozluźniony i uśmiechnięty, dotarło do mnie, że chyba nie mogło mnie spotkać nic lepszego. Krystian wyszedł, by po chwili wrócić z butelką whisky i trzema kieliszkami. Stojąc rozlał każdemu, usiadł i rozejrzał się. Głos zabrał Tomek, rozmowa przebiegała tak:

- Dobra, pora przejść do interesów - wziął łyka napoju po czym kontynuował - Ludzie z którymi się ścigałeś byli z różnych środowisk, także i tych z którymi nie powinieneś się zadawać.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że masz dwa wyjścia. Odchodzisz od nas po głównych zawodach, bierzesz swoją część i zapominay o sobie, lub pracujesz dalej.
- A gdzie jest haczyk?
- Hmmmm... Powiedzmy, że musisz stać się anonimowy, musisz przestać istnieć. Żadnych kontaktów towarzyskich, ufasz tylko nam i nikomu więcej. Musisz uważać na siebie...
- Jak to uważać na siebie? Po raz kolejny to słyszę, o co chodzi? - wtrąciłem się w zdanie, zacząłem odczuwać strach
- Dowiesz się w swoim czasie. Wszystko się rozstrzygnie po finałach, ale musimy wstępnie teraz wiedzieć czy chcesz jeździć dla nas.
- Straciłem prace i nie mam z czego się utrzymać! Ja muszę z wami jeździć... - zdołowany sięgnąłem po kieliszek... łyk na pewność siebie
- Poczekaj chwile - stuknął Krystiana, poszli dalej i naradzali się... widać było, że osiłek nie jest zadowolony, ale chyba uległ, bo machną ręką i gdzieś poszedł, a Tomasz wrócił do nas
- Co jest? - z niepewnością powiedziałem. W tym czasie Krystek wrócił i położył niewielką walizkę obok szklanki z moją whisky
- To mało ważne, teraz ważne jest to co jest w tym - wskazał na walizkę
- Co masz na myśli?
- Oh... zobacz to się przekonasz

    Z niepewnością sięgnąłem po walizkę, otworzyłem ją, a tam... a tam broń wraz z kaburą. Boże w co ja się wpakowałem? Na co mi broń? Przecież ja tylko jeżdżę. Kim oni są? Między innymi takie pytania były w mojej głowie, a ja sam zbledniałem. Nie potrafiłem z siebie wydusić ani słowa. Agata powiedziała wtedy:

- Noś ją przy sobie cały czas, a gdy będziesz się kładł spać zamykaj wszystkie drzwi i okna. Broń najlepiej miej wtedy gdzieś blisko. Człowiek z którym się ścigałeś nie jest zadowolony z tego, że wygrałeś. Jest nieobliczalny, to dla Twojego bezpieczeństwa.

Mike
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemacie ludziska :D Mam nadzieje, że udał wam się weekend hmmm? :) Mój był owładnięty pracą, a jej jeszcze więcej przybywa, więc stąd nieregularne notki, ale nie moja wina, że wszystkiego mi się mnoży. Dziś mi wpadło zlecenie na stworzenie świątecznego layout'u jednej ze stron. A to tylko szczyt góry lodowej, że tak powiem ;) Kolejna notka może w niedziele... zobaczę, nie obiecuję. Moje gg chyba podawałem, więc proszę o wszelki kontakt tam. Ja nie gryzę xd Dobra może trochę :D Mam nadzieje, że się podoba :) Do następnego i no takie tam i wgl xd Strzałka! :D

Piosenka dnia:
Konrad

11/17/2013

Notka 4

    Kolejne wyścigi, wygrane i te obawy, czy wyścig który mnie czeka jest moim ostatnim dzisiejszego dnia. Czy to będą już moje odwieczne dylematy? Nie wiem, ale jeśli tak, to może być naprawdę bardzo źle. Jeśli mam być szczery, to zaczyna mi się to podobać, bo tylko za kółkiem mogę uwolnić swoją bestie, która drzemie we mnie bardzo głęboko. Nie będę przynudzał tym co się działo dokładnie w każdym kolejnym kursie po lotnisku, tak więc opowiem tylko to o czym, że tak powiem, muszę.

    Mój drugi wyścig łatwy nie był. Problemy ze sprzęgłem przeraziły mnie, ale od czego jest wola walki tak? Wystarczyła mi sekunda by przejść do 1/16, ale, ale... przeciwnik mimo niepozornego mercedesa, pod maską miał potwora, zdolnego wyprzedzić na torze moją czarnulkę. Co poszło nie tak? Pewny nie jestem ale presja działa na każdego bez wyjątków. Teraz już przejdę do konkretów. Otóż, gdy miałem przed sobą ćwierć finał, mój wylosowany wcześniej przeciwnik przykuł moją uwagę. Stałem przy maszynie z wodą i patrzyłem na telewizor. Ludzie, którzy odpadli, dawali w przerwie różne pokazy, dzięki czemu nikt się nie nudził, ale wracając. Facet podszedł do mnie i ostrzegł, że gdy będę grał nie fair, to on również zagra nie fair. Był zdeterminowany... po głosie wywnioskowałem, że liczy się dla niego tylko wygrana. Nie odpowiedziałem mu nic, bo po co? Lepiej zachować w takiej sytuacji zimną krew i język za zębami... tym bardziej, że byłem tam pierwszy raz. Tomek zajął się moim sprzęgłem, dzięki czemu zostawiłem pewniaka w tyle. Szkoda mi tylko mojego mechanika, bo z naszej ekipy jako pierwszy odpadł. Aga natomiast wycofała się z wyścigu. Kompletnie nie wiem co jej odbiło, gdy z nią rozmawiałem nie chciała mi odpowiedzieć. Poprosiła mnie, abym wsiadł do jej auta, zrobiłem to. Wymieniliśmy spojrzenia, siedzieliśmy tak chwile po czym z niepewnością w głosie spytałem:

- Co Ty odwalasz? Dlaczego oddałaś?
- Nie musisz wiedzieć, musiałam to zro...
- Musiałaś? - Przerwałem jej wypowiedź
- Tak
- Dlaczego?
- Nie musisz wiedzieć! - Agata podniosła głos, patrząc się na mnie jak nigdy.
- A więc dlaczego chciałaś tu porozmawiać?
- Chodzi o to, że musisz mi obiecać coś... Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał. To coś więcej niż tylko wyścig. 
- Jak to coś więcej? 
- Obiecaj mi to. Uważaj na siebie, uważaj na to co robisz i mówisz. Proszę Cię

    Prosząc mnie, położyła swoją prawą dłoń na moim barku i przysunęła się dość blisko. Popatrzyłem jej głęboko w oczy. Zrobiły się szklane, jakby miała zacząć płakać, a ja odwróciłem swój wzrok na krótką chwile i przytaknąłem, spuszczając głowę w dół. W tym czasie usłyszałem w głośnikach, że mam pięć minut. Aga wyszeptała "idź już i pamiętaj co obiecałeś". Wracając do swojego samochodu, moje myśli były jak słuchawki wyjęte z kieszeni. Poplątane, z których nic sensownego nie mogłem wynieść. Po tajemniczej rozmowie, może niesłusznie i zbyt szybko, nabrałem zaufania do kobiety, której na dobrą sprawę nie znam. Sam wyścig był dla mnie zniesiony dość dobrze, bo po wyjeździ z hangaru byłem skupiony tylko na tym, żeby dojechać na metę jako pierwszy. Ta presja dała mi dodatkową motywacje na zwycięstwo, które oczywiście zgarnąłem. Bez niespodzianek dotarłem do finału który miał się odbyć o 21. Organizatorzy odwalili kawał dobrej roboty, bo wszystko było dopięte na ostatni guzik i dokładnie o wyznaczonej godzinie byłem na starcie. A kto był moim rywalem? Facet któremu zwycięstwo oddała kierowniczka. Speaker poprosił o ciszę dla nas, ścigających się. Wnet jak na rozkaz publiczność zamilkła, a ja bez wiwatów poczułem się nieswojo. Wcisnąłem przycisk play w radiu, w którym znajdowała się moja składanka ulubionych utworów. Od początku jechaliśmy zderzak w zderzak, koło w koło, a już w połowie trasy wyprzedziłem go o połowę długości mojego porsche. Kompletnie nieświadomy zwycięstwa przekroczyłem linie końcową. Chwile później jak to zrobiłem, odpalone zostały fajerwerki, tłum zaczął klaskać a inni kierowcy trąbić, być może w geście gratulacji... tego nie wiem. Na mnie czekali członkowie zespołu z gratulacjami. Zaraz gdy tylko zatrzymałem auto wysiadłem z niego i podniosłem lewą rękę w geście zwycięstwa. Obok zatrzymał się mój przeciwnik, szybko znalazłem się przy jego lewym oknie. Podziękowałem mu za wyścig, a ten mnie zignorował. Odciągną mnie Tomek i powiedział, żebym nie udzielał wywiadów. Faktycznie dziennikarze złapali mnie przy podium, ale posłuchałem się kumpla i odmówiłem mówienia czegokolwiek... nie licząc podziękowań za gratulacje i życzenia. Gdy stałem na najwyższym stopniu podium, odebrałem bilet do Czech, gdzie miał się odbyć kolejny etap, kwiaty i jakiś szampan bezalkoholowy, który był przeokropny. Jak dotąd to była jedna z najlepszych chwil jaką miałem w życiu. Byłem okropnie zmęczony i chciałem się znaleźć w domu. Zaoferowano mi eskortę policji pod sam dom z której skorzystałem. Chwile po ceremonii zostaliśmy hucznie pożegnani z płyty lotniska. Przez to, że staliśmy w korkach, byłem w domu późno, lecz od razu położyłem się spać. W ubraniach, bez kolacji. Po prostu się położyłem i zasnąłem. Tak czasem mam, co zrobisz?

    Rankiem obudził mnie pies szczekający mi nad głową. Biedna psina zgłodniała, taki urok posiadania zwierzaka. Muszę podziękować sąsiadce, że zgodziła się opiekować Rex'em, gdy mnie nie było, bo w przeciwnym razie bym miał niespodziankę gdzieś. I to na pewno nie taką, która by mnie zadowoliła. Jak wstałem było po dziesiątej. W tel sms od Agi. Oto treść  tego sms'a: "Hej, musimy się spotkać we trójkę, przyjdź pod galerie o 14, przejedziemy się."
W sumie co mi szkodzi? Teraz team jest moim obowiązkiem, wiec trzeba. Tylko co ja zjem na śniadanie? Wiem! Zadzwonię do Agaty i spytam się jej, czy będzie jakieś żarcie. Wybrałem numer i czekam na odebranie telefonu.

- W końcu odebrałaś! Słuchaj jest sprawa
- Wybacz, byłam zajęta. O co chodzi?
- Będzie co jeść jak się spotkamy?
- Hmmmm... A co chcesz?
- Cokolwiek
- Zrobię coś, nie martw się
- Ooooo... dzięki, ratujesz mi życie, do zobaczenia
- No trzymaj się, cześć - rozłączyła się

    Po rozmowie umyłem się i ubrałem, później nasypałem nasypałem karmy do miski Rex'a i pooglądałem skróty meczów NBA. Ucieszyłem się bo moja ulubiona drużyna jest w dobrej formie, podobnie jak ja. Mijał czas powoli, a ja głodowałem nadal, w końcu się nie doczekałem i zrobiłem sobie a la starter. Czternasta dobijała, tak więc musiałem się zbierać. Powiadomiłem sąsiadkę, pozamykałem i udałem się w kierunku galerii.

Mike
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Notka obiecana nieznanej mi koleżance mojej przyjaciółki. Tak więc dziękuje za czytanie tych wypocin :) Słowo dotrzymane :) Właściwie nie wiem co tu napisać. W moim życiu sporo się pozmieniało, obawy się potwierdziły ale życie toczy się dalej. Długo myślałem nad tym co napisze jako ostatnie, ale pozostawiam to jako najlepsza część całej tej notki. Jestem świadomy, że po odsłuchaniu tej piosenki dziwnie o mnie pomyślicie, ale pewien fragment tej piosenki wywołuje u mnie mocne wspomnienia i to właśnie ten kawałek dał mi wenę do napisania notki. Wracając, to moją prawdziwą pasją jest muzyka, a przez szkołę, znajomych i właśnie przez muzykę, mam mało czasu na pisanie czegoś. Dałem sobie czas do 21, a już jest równa, tak więc będę się żegnał i publikował to... coś. Strzałka!

Piosenka dnia:
Bring Me The Horizon - Deathbeds

Konrad